I have a problem beyond me, help me
Życie w konkubinacie
Kilka lat temu związałam się z wydawałoby się wolnym ale żonatym mężczyzną. Był w związku kościelnym ze swoją żoną od 25 lat. Co prawda od wielu lat żyli oddzielnie ale nie mieli rozwodu. Na początku było nam dobrze. Pewnej wiosny, na Wielkanoc, udałam się sama w swoje rodzinne strony. Był to Wielki Tydzień. Weszłam do kościoła, żeby pomodlić się przy Grobie Pańskim. Nagle zapragnęłam iść do spowiedzi, to było tak silne, że nie mogłam się temu oprzeć. Ileś lat temu rodzice prawie siłą zaciągali mnie do spowiedzi, a teraz ja sama po prostu jej pragnęłam! Uklękłam przed konfesjonałem, gdzie spowiadał stary Proboszcz, który znał mnie jeszcze jako dziecko. Gdy opowiedziałam mu swoją historię odpowiedział mi: „Ty córko się dałaś na coś takiego? Natychmiast skończ związek z tym mężczyzną, On nie należy do Ciebie i za miesiąc przyjdź tu znowu”. Czułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. rnWróciłam do domu, gdzie czekał na mnie mój Partner. Nie wiedziałam co robić. Jak rozstać się z człowiekiem, z którym jest się już kilka lat, z którym może nie układa się najlepiej ale łączy mnie uczucie, czuję się za niego odpowiedzialna, martwią mnie jego problemy, cieszą radości. Jak to wszystko przerwać ? Czy mogę to wszystko przerwać? Czy mogę tak po prostu powiedzieć temu człowiekowi, odchodzę bo takie mam zasady wiary, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy? Jak ja czułabym się gdyby to On powiedział do mnie- koniec z nami, moja wiara nie pozwala mi dłużej trwać w grzechu. rnPo jakimś czasie mój Partner otrzymał rozwód. Był wolnym człowiekiem, ale nie w świetle wiary chrześcijańskiej. Nie związaliśmy się ślubem cywilnym, tak naprawdę On nigdy do tego nie dążył, a mnie tez jakoś na tym nie zależało.rnMój Partner mówi, że wierzy w Boga, ale nie wierzy w kościół. Próbowałam nawiązywać z nim rozmowy na temat naszego niesakramentalnego związku, ale bezskutecznie, dla niego takie problemy po prostu nie istnieją, wszystko jest wymysłem ludzi. Ja od tamtej pory nie potrafię sobie znaleźć miejsca, nic mnie nie cieszy, cały czas mam poczucie winy. Nasz związek przypomina coraz bardziej coś, co się pomału kończy. Często się za nas modlę i proszę Boga o światło, o mądrość abym wiedziała co robić, abym nie skrzywdziła tego człowieka. Zastanawiam się, skoro już jestem w takim związku, to być może mam jakieś zadanie do spełnienia, może mam nawrócić swojego Partnera. Pomóżcie mi, poradźcie co robić, bo zwariuję. Codziennie, minuta po minucie niszczę nasz związek swoim niezdecydowaniem, swoimi wątpliwościami, ja poprostu nie wiem co robić.
« Back
Add Reply
You must be logged in to wiev this content, to be able to add entries